Ale zanim o Bangkoku najpierw Krabi ciąg dalszy.
Taksóweczką wodną za dyszkę na półwysep Phra Nang (to kolejne miejsce z mojej książki).
Phra nang
druga strona półwyspu
i zmiana strony, inna plaża. Za tymi pagórkami jest phra nang.
Widok z łódki
A po południu wycieczka motorkiem do parku narodowego Phang Nga. Tu już panie mają dystrybutory do benzyny. :) Niestety cenę prawie dwukrotnie wyższą niż na stacjach.
Do wodospadu przez las.
Obowiązkowa kąpiel i fota na fejsa.
Górka w oddali to khao phanom bencha.
Wieczorny malarz :)
Sala dla zakonników na lotnisku w Krabi.
Informacja ma przerwę...od tygodnia?
Tuk tukiem po Bangkoku. Oni tu z tymi tuktukami mają umowy z agencją turystyczną, centrami handlowymi i burdelami. Więc na siłę wciskają to turystom. Jest to jednak znakomity sposób na tani przejazd. Bo żeby skusić turystę oferują objazd po mieście za 20 THB, a normalnie jak stoi to i 100 potrafi krzyknąć za kurs w jedno miejsce. Więc oni mnie wożą gdzie chcę po mieście, siedzę sobie zrelaksowany, wpadam przybić piątkę z panem z turystycznego i jadę dalej. :)
No i do takich miejsc różnych dotarłem.
i znowu fotka z buddą na fejsa.
Na tajlandzkich nie trzeba uważać. :)
Było też sporo jedzenia. Ale jakoś nie zarejestrowałem chrabąszczy, karaluchów, koników polnych i innych takich grillowanych przysmaków.
Za to bardzo mi przypadł do gustu jeden z deserów. Pancake z bananem. Najpierw rozgniata ciasto, smaży, dodaje banana (lub inne dodatki), zawija jak kopertę, dalej smaży i gotowe. A i jeszcze polewa czymś co smakuje jak słodkie skondensowane mleko.
A to wczorajsza gazeta :) Wiecie o czym to?
Jutro rano lecę do Chang Mai. Nie wiem czy to dzikie miejsce i będzie net, a ponieważ święta się zbliżają więc mokrego dyngusa życzę.
1 komentarz:
I wesołych jajek :)
Prześlij komentarz