Pierwsze z miast to Pai.
Mieszkam tu z jaszczurką,
za kładką,
koło koła.
Główna ulica Pai
Pan serwujący herbatę w kubkach z bambusa
Nocne rozgrywki w zośkę.
I lokalny musashi :)
Zaraz za miastem jest lotnisko, ale turbolet chyba z niego nie poleci.Dzisiaj dzieci miały jakieś uroczystości.
50 km za miastem. Pani z lampą zabrała mnie do jaskini.
Do jaskini można też było wpłynąć
We wodzie mieszkały rybki,
a na suficie nietoperki.
W okolicy nurkowały krowy
Podmiejska atrakcja - wodospad,
woda nie najczystsza.
A to już chińska wioska i pani w sklepie
I drugi wodospad
Kanion.
Most z czasów II wojny światowej.
I znowu słonik
Sun set w jednej ze świątyń.
Są też gorące źródła, ale przy panujących tu temperaturach to chyba nienajlepszy pomysł. Z uwagi na temperatury do maja wstrzymane są wszystkie trekkingi, spływy kajakowe i pontony. :)
I grill po tajsku na zakończenie dnia.
I grill po tajsku na zakończenie dnia.
Jutro z rana jadę do kolejnego miasta Mae Hong Son
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz