poniedziałek, 8 kwietnia 2013

mae sariang

mieszkam sobie nad rzeczką

 opodal krzaczka.
 W mieście jest niedzielny market.
Na którym można kupić białe robaczki, bynajmniej nie na przynętę.
 Różne rośliny jadalne



Można też spotkać dzieci.
A w sklepie z zabawkami kupić grillowanego szerszenia.
Jest też zabytkowa świątynia
Ze zwierzętami wyciętymi z krzaków
i złośliwym buddą.
Spod porannego marketu, na którym nic specjalnego nie ma, można takim jak poniżej autem pojechać nad większą rzeczkę.

Taka pani :)
Nad rzeczkę jechałem sam ale pan kierowca miał kilka rzeczy po drodze do przewiezienia więc byłem w lokalnej castoramie.
Plantacji fistaszków (całkiem niezłe są takie jeszcze nie wysuszone).
 w klinice
i u producenta lodu.
 Droga wiodła przez różne wsie
i wzdłuż prawie wyschniętej rzeczki.
 No i dojechałem :)
Po drugiej stronie rzeczki to już Myanmar.

Łódką można popłynąć do innego miasteczka.
 

A tak wygląda ujście tej rzeczki co to po drodze była.







W miasteczku ludzie prowadzą normalne życie.
 Dzieci jeżdżą na rowerach
lub grają w inne gierki pod nadzorem mamy.
Ta rodzina wpuściła mnie do domu żebym z balkonu fotki porobił :) Mają widok wprost na rzeczkę.
 Zdjęcie szafy.
 trzymają samochody w domach
 grają w warcaby kapslami
 śpią z kurami
 Do miasteczka przyjeżdża sprzedawca lodów, ale nie wiem jak często :)
Mali mnisi też lubią lody. :)





Jutro rano przenoszę się do kolejnego kolejnego miasta sprawdzić jakie mają lokalne atrakcje :)



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No no - dwa miesiące i już Ci tam ze złota pomniki stawiają... szacun :-)