niedziela, 3 marca 2013

Merapi

A dzisiaj byłem zobaczyć Merapi.

Nie zrobiłem sobie kilkugodzinnego trekingu po samym Merapi. W biurach turystycznych w porze deszczowej raczej odradzali niż zachęcali do tej przygody. Pojechałem więc z kolega Australijczykiem do Kaliadem, miejsca po mieście całkowicie zniszczonym w 2010 roku.1100 m npm.Miejsca, które stało się tarasem widokowym na wulkan.
Tak to wyglądało po drodze. Zdjęcie zrobione z mostu.
Tam też spróbowałem takiej potrawy. Soja na słodko podana z ulepionymi z ryżowymi płatami.

 I jeszcze wyżej
W końcu dojechaliśmy do miejsca, w którym trzeba było zostawić motorki. Stromo pod górę, piechotą około 1 km.
Po drodze minęliśmy białe turystki w klapeczkach. ale jak widać nie były pierwsze. :)
Droga robiła się coraz węższa i zaczynało padać.
Na szczycie ofiara dla bogów. 
Merapi zasłonięty przez chmury.
Gdy schodziliśmy lunęło, błyski i grzmoty też były, a poncho przeciwdeszczowe w skuterku. Na szczęście pan z parkingu pomyślał i położył kaski tak aby nie padało do środka. :)

Tędy przeszła lawina. Prawdopodobnie zdjęcie zrobiłem w miejscu, w którym stała wioska. Widok w górę.
Widok w dół z tego samego miejsca.
Burze przeczekaliśmy w barze, ale ponieważ wiało schowaliśmy się u pani w środku :)
A taki widok zobaczyliśmy po deszczu, który usunął chmury z góry. :) Chwilę później znowu zaczęło padać. widok piorunów wydających się uderzać w Merapi - bezcenne.

Brak komentarzy: