piątek, 7 czerwca 2013

kampot

z Kep pojechałem do Kampot - takie miasteczko nad rzeką. Tylko 25km od Kep więc motorkiem do seafood miałem rzut kamieniem.



Niedaleko też jest park narodowy...nieco większy. I tam na wierzchołku tego parku chiński inwestor buduje osiedle marzeń...i co? można? da się? W parku narodowym...

A w tych marzeniach są sami biali
Byłem zmuszony zatrzymać się w siedzibie dewelopera bo mnie burza złapała, więc dokładnie zapoznałem się z projektami. :)
Po ulewie ruszyłem dotarłem na sam szczyt.
 i widziałem pozostałości po francuzach



 a to chyba coś nowego dobudowali

mój skuterek miał wir w baku...zużywał tyle co moja niebieskooka dziewczyna...nic dziwnego, że na górze nagle stanął...dopchałem do stacji benzynowej, lokalesi czekali na mnie - litr był dwa razy droższy...



Kampot city



  kiedyś był pociąg,
 który jeździł przez rzekę
 widok na national park



 
nad rzeką można wypożyczyć łabądka....
popływać na tratwie lub w dętce.

 podczas przejażdżki po okolicach spotkałem michaela,
który zgodził się pozować do zdjęcia...



 wejście do zoo
 tutaj też powoli zabierają park do domów...



a to na ziemi to krewetki...
i ryby...Pani je właśnie zamiata,,ciekawe kto to będzie jadł...
 jeziorko z widokiem na national park





 droga z kampot do kep - w budowie
i powrót do miasta- więzienie, nie wygląda zachęcająco


pomnik duriana...wokół miasta są plantacje duriana i można go kupić wszędzie. Ja jakoś nie przepadam za nim, na szczęście ananasów, kokosów i mango nie brakuje.
salon hondy z panią kierownik, która koniecznie chciała wystąpić na zdjęciu...

 świątynka w składzie butelek
lokalne służby porządkowe...


 panie w piżamkach na ulicach to codzienność.



w okolicy jest też wyspa, na którą można dostać się mostem, a za mostem droga jak widać.






 pan z pupilem na spacerze ;)



na końcu wyspy są pola solne. To chyba jakieś początkowe stadium...
i kilka ciekawostek :)
Pani zrobiła mi łyżkę do zjedzenia miąższu :)
 
Mr od tuk tuka zapisał mi numer do siebie, żebym nie zgubił..na swojej ręce...

 
 a to nie są gołębie....to pisklaki

Brak komentarzy: