Niedaleko też jest park narodowy...nieco większy. I tam na wierzchołku tego parku chiński inwestor buduje osiedle marzeń...i co? można? da się? W parku narodowym...
A w tych marzeniach są sami biali
Byłem zmuszony zatrzymać się w siedzibie dewelopera bo mnie burza złapała, więc dokładnie zapoznałem się z projektami. :)
Po ulewie ruszyłem dotarłem na sam szczyt.
i widziałem pozostałości po francuzach
a to chyba coś nowego dobudowali
mój skuterek miał wir w baku...zużywał tyle co moja niebieskooka dziewczyna...nic dziwnego, że na górze nagle stanął...dopchałem do stacji benzynowej, lokalesi czekali na mnie - litr był dwa razy droższy...
Kampot city
kiedyś był pociąg,
który jeździł przez rzekę
widok na national park
popływać na tratwie lub w dętce.
podczas przejażdżki po okolicach spotkałem michaela,
który zgodził się pozować do zdjęcia...
wejście do zoo
tutaj też powoli zabierają park do domów...
a to na ziemi to krewetki...
i ryby...Pani je właśnie zamiata,,ciekawe kto to będzie jadł...
jeziorko z widokiem na national park
droga z kampot do kep - w budowie
i powrót do miasta- więzienie, nie wygląda zachęcająco
pomnik duriana...wokół miasta są plantacje duriana i można go kupić wszędzie. Ja jakoś nie przepadam za nim, na szczęście ananasów, kokosów i mango nie brakuje.
salon hondy z panią kierownik, która koniecznie chciała wystąpić na zdjęciu...
świątynka w składzie butelek
lokalne służby porządkowe...
panie w piżamkach na ulicach to codzienność.
w okolicy jest też wyspa, na którą można dostać się mostem, a za mostem droga jak widać.
pan z pupilem na spacerze ;)
na końcu wyspy są pola solne. To chyba jakieś początkowe stadium...
Pani zrobiła mi łyżkę do zjedzenia miąższu :)
Mr od tuk tuka zapisał mi numer do siebie, żebym nie zgubił..na swojej ręce...
a to nie są gołębie....to pisklaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz