Postanowiłem objechać całą wyspę, bo to taka mini wysepka. wyszło około 100 km.
W części południowej trasa wiodła przy linii brzegowej, więc zatrzymywałem się co czas jakiś żeby fotkę pstryknąć.
A to już pierwszy przystanek. Ogródek z przyprawami. Tropical spice garden.
I ninja z panem na huśtawce.
Można też było degustować herbatkę z trawy cytrynowej.
I kolejny przystanek. Park narodowy Penang. Poszedłem w pierwsze miejsce z brzegu. Oddalone było o niecałe 2,5 km. Szedłem dziarskim krokiem nieco ponad godzinę.
Po drodze można było odpoczywać w cieniu.
I zobaczyć co morze wyrzuciło.
Ale droga wiodła też przez las.
I kamienie
W miejscu docelowym relaks. Huśtawki, liny do bujania i inne atrakcje.
I kokos na plaży pod palmą :)
A i była też ninja, tym razem na skuterku.
Z powrotem wróciłem łódką. Mogłem zobaczyć wszystko z drugiej strony. :)
Jadąc motorkiem dalej, trafiłem na jeziorko.
I takie widoki.
Był też taras widokowy z drzewkami.
Wracając już z daleka widziałem wielki posąg, wiec pojechałem sprawdzić. Okazało się, że to kek lok si -największa świątynia buddyjska w azji południowo-wschodniej. :)
Droga na górę prowadziła przez różne sale.
Wstążki z życzeniami. Wiedziałem, którą wziąć i zanieść buddzie. :)
Na górę można się dostać kolejką. Mogłem też wejść lub wjechać na skuterku ale kolejka to dodatkowa atrakcja. :)
Sesja zdjęciowa z tygryskiem. :) Była też pani, która do zdjęcia wlazła na koziołka, ale nie mam zdjęcia. :)
A na koniec wyprawy, pomnik. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz